wreszcie jest okazja konfrontacji prawdziwych nasturcji z tymi, które namalowałam na zniszczonym stole...
Stół został ponad rok temu zeszlifowany i zamalowany farbą akrylową na kolor przypominąjący resztę mebli w bukowej okleinie. A na nim powstały malunki nawiązujące do secesji. Uwielbiam secesję, wszelkie węzły i plecionki (podobnie, jak też plecionki celtyckie). Ale odręczne namalowanie tego stanowiło nie lada wyzwanie. Stół jest. Działa. Ale pomimo, że mam na działce mnóstwo nasturcji, nigdy ich nie przynosiłam do domu... Koty obgryzają płatki wszystkim delikatniejszym kwiatom...
Tym razem kilka zerwanych przez córę wylądowało w słoiczku na stole i oto porównanie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz